Mechaniczna truskawka

Dzisiaj pragnę napisać o dwóch pierścionkach, które zrobiłam jakiś czas temu. Przy okazji także, jako że główną gwiazdą jednego z nich jest modelina, pochwalę się też jeszcze inną ozdobą, wykonaną z tego materiału.

Zatem pierścionki. Pierwszy to wykonana z masy termoutwardzalnej truskawka naturalnych rozmiarów. Trochę pomogłam tu sobie wykałaczką, mogłam dopracować nieco bardziej listki, ale było to moje pierwsze podejście do masy termoutwardzalnej. Jak na moje ówczesne umiejętności, wygląda nawet bardzo oględnie. 

Natomiast drugi… Nie namęczyłam się tu zbyt wiele, ale ma on dla mnie ogromną wartość, kto wie, czy nie największą ze wszystkich moich prac. Jest to steampunkowy pierścionek z mechanizmem zegarka. Werk pochodzi z zegarka mojego nieżyjącego już dziadka, z którym byłam bardzo związana. Był ze mną od najmłodszych lat i nawet po tak długim czasie, jaki minął, jest mi z tym wszystkim trudno. Dlatego pierścionek, który mogę mieć przy sobie zawsze i wszędzie, a zawierający jakąś małą cząstkę czegoś, co należało do niego, ma dla mnie ogromną wartość. 

Mechanizm odrobinę nie chciał pasować do bazy pierścionka, więc poprosiłam ojca o małą interwencję z wykorzystaniem szlifierki, jest to jedyna modyfikacja, jakiej się dopuściłam. Na dwóch dużych zębatkach, które można zobaczyć na zdjęciu, planowałam przyczepić cyrkonie, ale jest problem z tą większą, bo ciężko znaleźć cyrkonię o średnicy aż 10 mm.


Z modeliny zrobiłam też prezent dla mojego chłopaka – breloczek perkusisty. Sporo z tym było dłubania, pałeczki nie chciały ze mną współpracować i przy próbie zrobienia w nich dziurek kruszyły się na kawałki (jest to chyba wina materiału, sklepowa modelina dla dzieci zamiast masy termoutwardzalnej, to się musiało tak skończyć...).

Jakoś sobie z nimi poradziłam, pomalowałam całość, bo na elementach breloczka osadziła się biała substancja (– CaO, czyli tlenek wapnia, wytrąca się z twardej wody i osadza na figurkach, tworząc brzydki biały osad. Trzeba sobie jakoś z tym radzić, ja teraz filtruję wodę w specjalnym dzbanku). Z tego prezentu Kot również się cieszył.

Na największym bębnie napisałam „The Putyrills”, swego czasu znajomi mówili na niego Putyril, chociaż pojęcia nie mam dlaczego, a później dostał od nich „platynową płytę” na urodziny, z nazwą jego niby zespołu – postanowiłam do tego nawiązać. Chociaż mogłam użyć cieńszego pędzla, bo farba trochę się rozlała, ale tą wiedzę posiadłam już po fakcie.


Jeśli chodzi o masę termoutwardzalną, jest to dla mnie bardzo nowy materiał i wciąż się uczę, ale kolejny wpis o moich poczynaniach w tym kierunku będzie już znacznie lepszy.

Wrócę,
Łosiek.

5 komentarzy:

  1. jakie to wszystko piękne jest. :) szczerze podziwiam, bo ja się kompletnie w takich rzeczach nie odnajduję i jedyne co mogę, to zazdrościć. :) i zazdroszczę, też szczerze. :) i nie wiem, która z tych rzeczy robi na mnie największe wrażenie, chyba jednak prezent dla chłopaka. rewelacja! :)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat jeśli chodzi o ozdoby, które są pokazane w tym wpisie, to nie są one jakieś super trudne do zrobienia, wystarczy odrobina samozaparcia. Zawsze możesz też wejść na mój fanpage, tam jest więcej takich rzeczy, no i ładnie poproszona robię też takie rzeczy na życzenie ;)

      Usuń
  2. jeju, to, co tworzysz jest nie do opisania. nigdy nie umiałabym czegoś takiego zrobić! naprawdę!
    masz talent, dziewczyno!
    tak, jak poprzedniczka napisała - mogę tylko zazdrościć. x3
    pozdrawiam cieplutko!
    by-weronika-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczne dzięki ;) U Ciebie też już byłam, fajny blog, będę wpadać.

      Usuń
  3. Super! steampunkowy pierścionek jest naprawdę niezwykły;)

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania? Wal śmiało, zawsze odpowiadam. A może chcesz nakarmić moje ego i napisać mi, jaka jestem fajna? Wszyscy wiemy, że milej się pisze dla kogoś, więc na co czekasz? :P

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...