Nauka ze szkoły w końcu przydała mi się w życiu! – Kruk na koszulce

    Oh, wow, chwilkę mnie tutaj nie było. Wiesz, myślałam, że nawet jeśli już pójdę do pracy, to będę miała trochę czasu dla siebie, w końcu nie wracam tak późno. Akurat!

    W związku z tym, że dostałam pracę, codziennie wstaję około 4.30 ej-em, do pracy mam na szóstą. Jestem tam przez dziewięć godzin, przez cały ten czas na nogach. Poza przerwami nie wolno mi usiąść, bo mogę zostać zwolniona. W domu jestem przed szesnastą, jem, robię cokolwiek koło siebie, biorę kąpiel, robię kanapki do pracy i zasypiam snem sprawiedliwych. Na nic poza powyższym nie mam ani czasu, ani chęci. Ale dziś mam ofa. 

MINI SŁOWNIK EMIGRACYJNY


Co masz Łosiu?! Ano ofa. Zapytasz mnie – a co to jest? Mam zatem dla Ciebie cały przezabawny polsko-polski słownik emigracyjny. Polsko-polski, bo bardzo mało się tu mówi po angielsku, a wiele można usłyszeć jakiegoś dziwnego angielsko brzmiącego narzecza.

Of – Od day off, czyli wolne. Ale tu każdy mówi, że „ma ofa

Rejle – Takie długie wieszaki jeżdżące na kółkach, po angielsku rail. Można mówić wieszaki, ale po co.

Kantyna – Słowo podobno w Polsce używane, ale do innych celów (mój ojciec powiedział, że tak się mówiło na sklep, gdzie żołnierze w koszarach mogą kupić coś do jedzenia, nie wiem), tu chodzi o stołówkę, ang. canteen.

Ofis – Biuro. Niby zrozumiałe, ale tu się nie idzie do biura, tylko z jakiegoś powodu do ofisu, ang. office.

Mieć bizi – To okres, w którym jest dużo pracy i trzeba się bardzo uwijać. Ang. busy.

Brejk – Przerwa. Jednak tutaj każdy idzie na brejka, tak samo, jak w komputerach wbijamy się na endofdej, a nie na zakończenie dnia. Ang. break i end of day.

Bagowanie – Czynność pakowania ubrań w plastikowe worki. Niektórzy nazywają to też obciąganiem, słowa „pakowanie” natomiast nie słyszałam. Ang. bagging.

Printarka – Taka opcja w skanerach, których używamy. Trzeba sobie ustawić druk, czy drukarkę, nie do końca to rozumiem, w każdym razie chodzi o opcję „Print”. Tutaj wszyscy mówią „Ustaw sobie PRINTARKĘ”. Zdecydowanie moje ulubione słowo z emigracji. Módl się, żebym tak gdzieś na studiach nie powiedziała, bo będzie wiocha.

    Wszelkie pozostałe boksy i inne proste i mało śmieszne słowa pomijam. Ogólnie żywiłam nadzieję, że skoro jadę do Anglii, to podszlifuję w pracy język, jednak akurat w miejscu, w którym pracuję, trzeba być naprawdę wytrwałym, żeby znaleźć kogoś, kto mówi po angielsku.

    Namalowałam to w dosyć ciemnych barwach, ale nie jest aż tak strasznie – poznałam wielu bardzo ciekawych ludzi w ciągu tego tygodnia i choć ledwie garstka z nich nie jest z Polski, więc mogę z nimi pomówić po angielsku, to wszyscy są super. Naprawdę bardzo cieszę się, że tu jestem, to ciekawe doświadczenie, które wiele mnie nauczyło, a jeszcze więcej nauczy, bo w końcu za mną dopiero połowa pobytu.

O MALOWANIU Z PODRĘCZNIKA DO BIOLOGII SŁÓW KILKA

    Po tym przydługim wstępie chciałabym przejść do części właściwej notki, której spodziewasz się po mnie dalece bardziej, niż polsko-polskiego słownika emigracyjnego.

    Ponieważ bardzo powoli, ale w stałym tempie zaczyna mi się tu coraz bardziej przykrzyć*, postanowiłam dziś napisać post o koszulce, którą malowałam dla mojego chłopaka, z okazji jego urodzin. Nie powiem Ci, kiedy ma urodziny, w każdym razie absolutnie nie w lipcu. Mówiłam już kiedyś, że na blogu posty pojawiają się z pewnym przesunięciem względem fanpage'u, ale chyba nie muszę tłumaczyć, z czego to wynika.

    Cóż, mój chłopak jest wielkim fanem zespołu In Flames i ma koszulkę z grafiką z jakiegoś albumu, która przedstawia kruka, wiem, że bardzo ją lubi. Pokazywał mi też wiele razy w Internecie graffiti, przedstawiające ptaki – jeden normalny, a drugi był szkieletem ze wszystkimi wnętrznościami, chodzi mi o to: KLIK

    Mój pomysł to synteza tych dwóch faktów. Otworzyłam grafikę Google, a potem dla pewności książkę do biologii i zabrałam się za rysowanie. Czynność ta w sposób brutalny przypomniała mi o tym, jak to grecki model proporcji ciała uprawiał u mnie miłość pod parasolką (TUTAJ).

    Tym razem problem był z długością kręgosłupa i pygostylu, zwłaszcza z tym ostatnim. Opanowałam jednak sytuację i grubym flamastrem raz jeszcze narysowałam te szczegóły, tym razem w odpowiednich proporcjach, koniec końców chyba nawet nie taki kulawy ten ptak. Muszę przyznać, że książka do rozszerzonej biologii była naprawdę nieoceniona, żaden obrazek z Googli nie był tak pomocny.

     Pierwsze zdjęcie z przyczyn niezależnych ode mnie zostało zrobione chlebem. Nie pytaj. Enjoy:



    Kiedy przeniosłam cały szkic na koszulkę i pomalowałam wszystko, stwierdziłam, że koszulka jest jakaś taka łysa. Wzięłam do ręki marker do tkanin i zaczęłam kreślić jakieś mazaje, bez żadnego zupełnie zamysłu. Wydaje mi się, że z nimi jest lepiej, chociaż w momencie, kiedy z nimi już skończyłam, to nie byłam do końca przekonana. A Ty jak myślisz?

*Znasz takie słowo, czy to tylko miejscowa gwara i język mojej babci? U mnie w domu się tak mówi. Po obejrzeniu filmiku o gwarze Poznańskiej zaczęłam się zastanawiać, ile w mojej mowie jest regionalizmów, z których istnienia nawet sobie nie zdaję sprawy. Daj znać w komciu, zrobimy sondę językową.
.

END CREDITS


    To by był na tyle, drogi Czytelniku, czy też droga Euzebio (pozdrowienia dla tych, którzy znają treść ubiegłego posta). Co jeszcze rzec mogę? Większość tego posta napisałam wczoraj, dziś spotkałam trochę bardziej, niż mniej podchmielonego Anglika. Znów dowiedziałam się, że wyglądam na piętnaście lat, nihil novi. Powiedział mi, że po studiach farmaceutycznych zostanę milionerem (Chwaliłam się? Dostałam się na WUM). No i powiedział coś jeszcze...

    Mój czerwononosy znajomy wyjawił mi w swej historii, że my, Polacy przyjeżdżamy tu do nich po lepsze życie i że oni nas tu nie chcą, bo pracujemy za najniższą krajową, zabieramy im pracę. Chwilkę tu już jestem, więc widzę, że to nie do końca tak wygląda.

    To nie jest tak, że zabieramy Anglikom tu pracę. Oni nie chcą pracować za najniższą krajową, bo im się to nie opłaca. Mają tu bardzo wysokie rodzinne, pracować nie muszą, wystarczy, że dzieci jest odpowiednio dużo. Rodzina z czwórką dzieci to tu zupełna normalność, rodzice nie muszą się zaharowywać, żeby utrzymać gromadkę, bo dostają na nie naprawdę duże pieniądze. Kiedy facet usłyszał, gdzie ja pracuję, bardzo się skrzywił. Tutejsi ludzie pracować w tej hali zwyczajnie nie chcą, więc gdzie zatem szanowny pan widzi problem?

    Rozpisałam się, może niepotrzebnie, ale gdzież mam swoje żale wylać, jeśli nie tu? Nasz zacny znajomy mówił więcej dziwnych rzeczy, ale ta jedna ubodła mnie z nich najbardziej.

LISTA ZAKUPÓW

.
    Wiesz, znowu zapomniałam, że powinnam podawać na końcu, czego użyłam do zrealizowania projektu. Teraz mi się przypomniało, to mniej-więcej napiszę. Mniej-więcej, bo użyłam tu sporo różnych kolorów farb, bez sensu je wszystkie linkować.

     Ty także możesz dołączyć do programu partnerskiego Ceneo – KLIKNIJ. Chamska reklama, hajs z niej pójdzie na kupno Art Clay'u (o takie coś KLIK, pozwoli mi tworzyć własną biżuterię ze srebra), albo na zakup statywu do aparatu. Nie sądzę, żeby było mnie stać na kamerę w najbliższym czasie, a chciałabym nagrywać filmiki na YouTube, kiedy już stąd wrócę. Nie do końca wiem o czym zrobić pierwszy, więc tu z boku wrzucam ankietę. Liczę, że poznam Twoje zdanie w tej materii :)

Wrócę,

8 komentarzy:

  1. Co do sondy językowej- jestem z województwa mazowieckiego i znam i Te słowo.
    Świetny wpis(a który nie był?) :D

    http://tuczarniamotyli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też się mówi przykrzyć, chociaż do Poznania mam pół Polski. :D
    Wyboraźnia mi działa, więc bez problemu ujrzałam kruka bez maziaji i zdecydowanie to nie to. Te krechy nadają trochę klimat obrazu Muncha. :D Bardzo mi się podobają. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I u mnie także mówi się przykrzyć, choć jestem z Mazowsza :D
    Kruk genialny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Koszulka świetna! Sama bym taką założyła :)
    Mi też mówią, że wyglądam na 15 lat, a 15 lat skończyłam 6 lat temu i nikt nie chce mi uwierzyć, że mam 21 lat :D
    Gratuluje dostania się na studia! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kruk jest boski! a i maziaje są jak najbardziej na miejscu:PP

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubisz Beksińskiego, Łosiu? Szczerze mówiąc, ja... Ja nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. O jeju... ale to bosko wygląda! :D Więcej takich koszulek proszę, bo jest na co popatrzeć.

    Pozdrawiam,
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem z Wielkopolski(dokładnie południowy-zachód, gdzie gwara poznańska miesza się powoli z gwarą śląską) i słowo ''przykrzyć'' jest dla mnie totalną normalką i zanim nie przeczytałam tej notki nie widziałam w nim nic dziwnego i wyjątkowego :O xd

    PS. Koszulka wymiata :D

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania? Wal śmiało, zawsze odpowiadam. A może chcesz nakarmić moje ego i napisać mi, jaka jestem fajna? Wszyscy wiemy, że milej się pisze dla kogoś, więc na co czekasz? :P

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...