Czaszka i coś dla Prezesa.

Chciałabym, żeby ten blog był świadectwem o wszystkich moich doświadczeniach na drodze do samodoskonalenia. Zacznę więc od pierwszych koszulek, jakie zrobiłam kiedykolwiek. Pomysł sam w sobie zrodził się we mnie przy okazji urodzin mojego chłopaka (więcej o tym można poczytać TU). Była to droga przez mękę, ponieważ tak naprawdę nie miałam pojęcia o malowaniu, a o malowaniu na koszulkach to już zupełnie. Walczyłam jednak dzielnie z farbą i coś tam mi wyszło, chociaż teraz za każdym razem, kiedy mój chłopak ją założy, to się z samej siebie trochę śmieję. Śmiać się będę i teraz, nie bez oporów, dodaję ją tutaj, ale niech tam będzie.


Jest to prawdziwie zabójcza kombinacja dziwnych elementów, ale nie chcę się rozpisywać na ten temat. Napiszę więc tylko tyle, że mój chłopak wie o co chodzi ;)

Kolejną koszulkę spłodziłam już dla siebie. Po głowie od długiego czasu chodził mi motyw czaszki, ale nie byle jakiej, zresztą zaraz sami zobaczycie. W każdym razie zrobiłam przy niej kilka poważnych błędów — obcinałam nożyczkami rękawy i modelowałam dekolt, z tym ostatnim przesadziłam. Nabiłam ćwiekami dekolt — fajnie wyglądał, ale przez pierwszych 5-10 prań, potem ćwieki raczyły zardzewieć i zaplamić rdzą całą koszulkę. Teraz nie ma z niej co zbierać. I ostatnie — malowałam markerem do tkanin. Co prawda nawet nie śniło mi się wtedy o czymś takim jak pędzel w rozmiarze „0”, ale powinnam była to głębiej przemyśleć. Z drugiej jednak strony, jakieś pojęcie o trwałości tego markera dało mi dopiero kilkukrotne przepranie moich własnych koszulek, więc w sumie to nie ma co się dziwić.



Ostatnia koszulka w tym poście powędrowała do Pana Prezesa i miała służyć promocji strony. Jako jedyną w całej mojej karierze, wykonałam ją za pomocą sprayu do tkanin. Nigdy później już tego nie robiłam, wolę pędzle. Pan Prezes natomiast to taki osobnik, który był ze mną przy zakładaniu strony i pomógł mi nabić pierwsze 200 lajków, co bardzo mi pomogło w dalszej 'karierze'. Na tym zalety Prezesa się kończą. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu, chciał brać ode mnie pieniądze (których wtedy nie miałam, zresztą teraz też raczej nie mam) za samo chyba swoje istnienie. Pominę jego dziwaczne żądania, skrócając to tylko do tego, że chciał dostawać część mojego wynagrodzenia za ewentualne zamówienia. Całkiem sporą część. Rozstaliśmy się z hukiem, niedługo później z zupełnie innych przyczyn na dobre straciliśmy kontakt. A koszulka wygląda tak:





Wrócę,
Łosiek.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki, kolejne wyglądają coraz lepiej, dochodziłam powoli do wprawy ;) Postaram się opublikować wszystko, co zrobiłam do tej pory jak najszybciej, żeby móc wstawiać zdjęcie moich projektów jak najbardziej na bieżąco.

      Usuń
  2. Piękne są. Pozdrawiamy.:)
    http://enjoy-your-lifee.blogspot.com/ / Zuzana i Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki efekt, wow też chcę tak potrafić :)
    http://agnieszka-bawi-sie-w-bloggera.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna czcionka. Trochę w stylu napisu na ścianie gdzieś na szarym blokowisku (;
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania? Wal śmiało, zawsze odpowiadam. A może chcesz nakarmić moje ego i napisać mi, jaka jestem fajna? Wszyscy wiemy, że milej się pisze dla kogoś, więc na co czekasz? :P

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...