Kiedy założyłam bloga, w pierwszym wpisie pokazałam prezent urodzinowy dla mojego chłopaka (TU przypomnienie). Minął rok i trzeba było wymyślić kolejny prezent. Rok wcześniej koszulka mu się bardzo podobała, więc postanowiłam pociągnąć temat dalej. Tak naprawdę przy tej koszulce więcej było myślenia i wycinania szablonów, niż rzeczywiście malowania, ale idea jest absolutnie moja, a w ogóle to all rights reserved. Dobra, żartuję, nie jest jakaś niebywale odkrywcza, więc raczej byłoby to bez sensu. Nie przedłużając, oto efekty mojej pracy:
Model to oczywiście mój chłopak, w koszulce narzuconej na tą, którą miał wcześniej na sobie wygląda jak grubasek, uhuhu.
Zdjęcia pojawiły się również na moim fanpage, wspomniałam tam też, że pod doesn't matter
jest jeszcze jedna linijka tekstu, którą widać tylko w ciemności, za to
nie podałam jaka. Miała to być moja mała tajemnica. Ten blog jest
jednak pełen takich „The raritates”, więc pozwolę sobie powiedzieć, że napis w całości brzmi „Doesn't matter... Love is forever”.
Niby proste, ale tak naprawdę zmienia zupełnie wydźwięk całego nadruku i
dopiero dokładając tę drugą linijkę, można poznać co to za prezent i od
kogo. Cóż, reakcja mojego chłopaka przedstawiała się następująco: "A... A trzecią taką też mi zrobisz?" Więc wydaje mi się, że mogę uznać, że mu się podobało ;)
Będąc przy temacie prezentów dla mojego lubego, to na dzień chłopaka naszkicowałam mu jego ulubionego perkusistę. Nie trawię zupełnie zespołu, w którym on przed śmiercią grał, ale to nie miał być prezent dla mnie, tylko dla Kota (tak, Łoś i Kot), zatem darowałam sobie cały swój hejt na AvengedSevenfold i tak powstał ten rysunek:
Będąc przy temacie prezentów dla mojego lubego, to na dzień chłopaka naszkicowałam mu jego ulubionego perkusistę. Nie trawię zupełnie zespołu, w którym on przed śmiercią grał, ale to nie miał być prezent dla mnie, tylko dla Kota (tak, Łoś i Kot), zatem darowałam sobie cały swój hejt na AvengedSevenfold i tak powstał ten rysunek:
Zdjęcie jest trochę kijowe, ale nie chciałabym zganiać na jakość czy oświetlenie, bo sam w sobie obrazek też nie jest wybitny. Ogólnie rzecz biorąc, jego tatuaż to kwestia, o której wolałabym nie rozmawiać :P
Nie rozumiem tego, zupełnie nie mam problemu z poświęceniem koszulce
dziesięciu, piętnastu, czy nawet trzydziestu godzin pracy (o takiej
niedługo), a jak siedzę nad niewyraźnym obrazkiem i mam to przenieść na
mój szkic, to mnie po prostu skręca. Niemniej jednak sam obdarowany był
zadowolony. Aha, to jest chyba ostatni mój szkic, na którym jeszcze
rozcierałam ołówek. Potem odkryłam cieniowanie kreseczkami, to było jak
grom z jasnego nieba.
Wrócę,
Łosiek.
Śliczny rysunek, masz talent :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
polgia.blogspot.be
Świetna bluzka i rysunek ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy!
thehauntedway.blogspot.com
Koszulka jest mega, świetny pomysł z tym napisem, zwłaszcza podoba mi się patent z częścią napisu widoczną w ciemność :D :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Ten pomysł rodził się bardzo powoli i w wielkich bólach, ale kiedy w końcu wymyśliłam ostateczną wersję, którą widzisz tu na zdjęciach, czułam się jakbym zbudowała dom i posadziła drzewo :P
UsuńMnie uwiódł zegar, taki trochę podchodzący pod sekstans do nawigacji :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie, nie wiem skąd się tu wzięłam, bo zakładka z Twoim blogiem pojawiła mi się nagle, dopiero po chwili skojarzyłam, że byłam tu wcześniej.
Noale muszę zapytać. Czego używasz do malowania po koszulkach? Chyba wcześniej pisałaś, że się nie spiera, to jakieś specjalne farby, markery, czy wieziesz swoje prace gdzieś do sitodruku?
Bardzo mi się podoba ten pomysł, a jako że w życiu trzeba spróbować wszystkiego, czuję, że muszę kiedyś pobazgrać jakiegoś ciucha. :)
Maluję ręcznie, używam do tego specjalnych farb do tkanin. Moje są akurat firmy profil. Używam też czasami markerów do tkanin, ale to jest kiepska opcja, bo gorzej trzymają. Pobazgraj koniecznie! W razie jakichkolwiek wątpliwości, pisz śmiało :)
Usuń