Jimi Hendrix? Jest! Gyros? Wróć, już
zeżarłam, zgrubnę, nie. Gumka. Gumka, gumka, gumka… MAM. CHELBOWĄ!!! Po co mi
ta gumka? Ponieważ dziś zaczynam od projektu.
Jak to było wszystko… Od początku - pisałam
sobie z panem Łosiem i pan Łoś rysował. Pandy, lamaparty, łosie jakieś, dziwne
rzeczy różne. Ja siedziałam, patrzyłam w ten telefon – cholernie dawno nie
rysowałam przecież! Zamyśliłam się nad tym na moment, wstałam raptownie
z łóżka i zaczęłam wygrzebywać mój zeszycik z projektami. Miałam pomysł i dużo
chęci, chęci takiej, że aż przebierałam nóżkami i zaczęłam rysować, rysować
strasznie. Rano wysłałam Łosiowi takie zdjęcie:
Na tym jednak nie poprzestałam. Ten mój rysunek z jakiegoś powodu nie chciał mi dać spokoju. Tego samego dnia wieczorem
przystąpiłam do pracy nad dokładnie taką bluzą. Wysyłałam znajomym na bieżąco efekty
mojej pracy, więc mogę się podzielić z Tobą sklejką zdjęć, która obrazuje w
miarę dokładnie przebieg moich prac. Jakość zdjęć natomiast jest dokładnie taka, jak tych fotek wysyłanych na szybko wprost z Messengera. Proszę nie marudzić.
Najpierw wycięłam szablon, później wyznaczyłam oś symetrii
koszulki i pomalowałam napis.
Potem pomyślałam, że w sumie to jakoś tak łyso jest i mało
tego, więc zaczęłam bazgrolić po przedniej kieszeni i bóg mi świadkiem – TO BYŁ
NAJGORSZY WYBÓR EVER. Podkusiło mnie i tyle. Za mało pracochłonna pewnie była,
no i mamy to, co mamy. Część była malowana jeszcze w Kielcach, część z braku
już czasu – w Warszawie. Trzeba dodać, że była to większa część, bo prawie cały
nadruk na kieszeni poprawiałam już w mojej Warszawskiej rezydencji.
Malowanie tego zajęło mi jakiś milion lat.. Z gotową bluzą od razu
wyskoczyłam na uczelnię, pełna jakiegoś zaczepnie-prześmiewczego dobrego humoru. Na
wydziale trochę się za mną oglądali, ale nie aż tak – może to dobrze
:P
Na niedługo przed wyjazdem do domu zaczęłyśmy z moją współlokatorką wspominać dawne czasy, kiedy to biegałyśmy
sobie beztrosko po melinach. Szczególnie dobrze wspominałyśmy opuszczony
budynek, który znajduje się w miejscu zamieszkania mojej współlokatorki.
Okazało się, że właściwie to mam na komputerze zdjęcia
stamtąd, zaczęłyśmy słuchać fajnych punków i przeglądać zdjęcia. Poczułam się zupełnie
jak mały kindermetalek, którym jeszcze parę lat temu przecież byłam.
Stwierdziłyśmy, że musimy się tam
koniecznie wybrać raz jeszcze. Wstępnie umówione rozjechałyśmy się do domów. Robiłyśmy tam z Ewą sporo fajnych zdjęć, noo i nie tylko:
Łosiek
PS Tak naprawdę zdjęcia są sprzed aktualizacji fryzury. Teraz moje włosy sięgają podbródka. W każdym razie na pewno będziesz mieć okazję to zobaczyć, w dodatku na filmie. Śledź uważnie mój fanpage, Niedługo ukaże się obiecany bardzo dawno tutorial na łapacz snów. I to nie jeden!
PS 2 Ogarnęłam po dwóch dniach od publikacji, że na każdziutkim zdjęciu mam zamknięte oczy i twarz zwróconą w lewą stronę. Miszcz. To nie było specjalnie :P
PS Tak naprawdę zdjęcia są sprzed aktualizacji fryzury. Teraz moje włosy sięgają podbródka. W każdym razie na pewno będziesz mieć okazję to zobaczyć, w dodatku na filmie. Śledź uważnie mój fanpage, Niedługo ukaże się obiecany bardzo dawno tutorial na łapacz snów. I to nie jeden!
PS 2 Ogarnęłam po dwóch dniach od publikacji, że na każdziutkim zdjęciu mam zamknięte oczy i twarz zwróconą w lewą stronę. Miszcz. To nie było specjalnie :P